Decyzja zapadła: w tym roku u Kierusków nie będzie choinki. Choć od wielu lat spora choinka, najpierw żywa, a potem sztuczna zawsze znajdywała swoje miejsce na czas Świąt w naszym małym mieszkanku, tym razem, z bólem serca, zrobimy wyjątek. A to wszystko dzięki Stasiowi.
Święta w naszej rodzinie 2+1+1 to zawsze bardzo radosny czas. Często wspominamy, jak to było za czasów dzieciństwa w naszych domach i próbujemy przywołać ducha tamtych Świąt. Pomimo tego, że Wigilię jemy zazwyczaj u jednej z Mam, to nie omijają nas przygotowania. Od pewnego czasu zawsze przygotowujemy 2-3 dania na rodzinną Wigilię a Aga piecze co najmniej 3 ciasta. chyba, że nie uda się mi jej powstrzymać, wtedy więcej. Wspólne ubieranie choinki kilka dni przed, to nasz mały rytuał, na który czekamy cały rok.
Jednak w tym roku przyozdobiliśmy tylko okna i mieszkanie od środka, choinka zaś cały czas kurzy się na magazynie. Nie odważyliśmy się na jej ustawienie, zważywszy na to, że główne obecne zajęcia Stasia to biegi przełajowe i wspinaczka wysokogórska. Nie ma już kanapy czy fotela, na który się nie wdrapie, zaś pierwsze kroki coraz częściej przechodzą w bieg. Co prawda znajomy zaproponował, aby nie wieszać bombek na najniższych poziomach i wymienić te szklane na plastikowe, ale tą radę zachowamy może na następny rok. W tym roku, byłoby to za niebezpieczne. Głównie dla Stasia, bo znając jego umiejętności, to albo się zaplącze w lampki, albo pokaleczy się rozbijając bombki, nie wspominając o możliwości przewrócenia drzewka na siebie.
Gdy w przeszłości mieszkały ze mną przez pewien czas 3 hiperaktywne koty, nie miałem takich obaw rozstawiając choinkę (na którą i tak kilka razy się wspinały) jak teraz, gdy na mamy tylko jednego kota, bo Staś nadrabia za cały zwierzyniec 🙂
No cóż, w tym roku postanowione. Choinki nie będzie. Ale przynajmniej będą prezenty:)