Od kilku dni jesteśmy w Bułgarii, a konkretnie w słynnym czarnomorskim Słonecznym Brzegu, czyli usianym hotelami, hotelikami i pensjonatami nadmorskim turystycznym zagłębiu. Co roku ściągają tu tysiące turystów, którzy liczą przede wszystkim na przyjemny wypoczynek nad brzegiem ciepłego morza. Niestety, nikt nie zagwarantuje świetnej pogody w trakcie wakacji nad naszym Bałtykiem, a bułgarska riwiera (jak ją niektórzy określają) stwarza świetne warunki do łapania słońca południowej Europy. W trakcie naszego pobytu nie smaga nas upał przywiany znad Sahary, ale codziennie jest bardzo ciepło, w granicach 25-30 stopni.
Z pewnością świetna aura jest jednym z powodów, dla których warto wybrać Bułgarię na kierunek wakacyjnego wypoczynku, ale to nie jedyna pokusa, która czyha tutaj na turystów. O innych napiszę w notce podsumowującej nasz wyjazd. Dzisiaj chciałabym skupić się na pokazaniu pewnego niezwykłego miejsca, które zauroczyło nas swoim niepowtarzalnym klimatem i stworzyło poczucie, że właśnie tam czas płynie wolniej.
Co to za miejsce?
Spacerując po plaży w Słonecznym Brzegu, czy jeżdżąc samochodem do miejscowości położonych nieco wyżej za Słonecznym Brzegiem, nie uszło mojej uwadze, że kiedy spoglądałam w kierunku morza, w oddali można było dostrzec dryfujący na falach zbitek budowli pokrytych w przeważającej części ceglanoczerwonymi dachami. Łukasz już wiedział, bo był tu dwa lata temu, że ten unoszący się na wodzie skrawek lądu to Nessebar, zwany perłą Bułgarii.
Nie będę za dużo przynudzać o niezwykłej historii tego miasta, ale warto wspomnieć, że to najstarsze miasto Bułgarii i jedna z najstarszych osad w Europie, a fragmenty muru obronnego, które można dzisiaj podziwiać, pochodzą aż z VIII w p.n.e.
Czymże może jeszcze uwieść Nessebar, jeśli nie jesteś fanem historii? Ano znajdzie się kilka takich rzeczy. Po pierwsze, miasto jest przepięknie położone na skalistym półwyspie, o który zaciekle tłuką fale Morza Czarnego. Żeby do niego dojechać, trzeba pokonać groblę łączącą Nessebar ze stałym lądem. Na samej grobli stoi urokliwy stary wiatrak, który zaprasza nas do przekroczenia progów magicznego miasta. Na miejsce dojechaliśmy samochodem, ale równie dobrze można skorzystać z komunikacji miejskiej i wybrać się ze Słonecznego Brzegu np. autobusem.
Wystarczyła chwila, żeby wyjść ze znajdującego się nad morzem parkingu, aby zanurzyć się w klimat wąskich, krętych uliczek wyjętych jakby żywcem z jakiegoś starego romantycznego obrazu. I to właśnie jest ta druga rzecz, za którą pokochasz Nessebar. Chodząc wybrukowanymi ścieżkami, podziwiając kamienno drewniane domy, można przenieść się w czasie, bo poza licznymi straganami z pamiątkami i restauracjami nic tu nie wygląda zbyt współcześnie. A nawet pal licho te stragany i knajpki. Wszystkie są tak ładnie wkomponowane w krajobraz miasteczka, że są tylko miłym dodatkiem do całości. Poza tym zawsze można przysiąść przy stoliku rozstawionym na takiej uliczce, zamówić jakieś pyszne ciacho, i popijając pyszną kawą, delektować się krótką wakacyjną chwilą. Być może chwila potrwa nawet dłużej, bo wszystko w Nessebarze dzieje się wolniej. Nawet turyści nie spieszą się jak wariaci.
Myślę, że to świetna miejscówka na romantyczne sesje ślubne, bo można by wyczarować z tego naprawdę piękny materiał.
Ja mam pewien osobisty morał z wizyty w Nessebarze. Już wiem, dlaczego nawet pod groźbą rażenia prądem powinnam zawsze wybierać ciacho z czekoladą i nie udawać, że jest coś, co smakuje mi bardziej niż czekolada i czekolada w polewie czekoladowej. Bo kiedy delektowaliśmy się leniwą chwilą w ulicznej knajpce, przyszło nam zmierzyć się z trudną sztuką wyboru słodkości do kawy. Każda wręcz krzyczała „weź mnie i pożryj jak najprędzej”.
Owszem, były ciasta czekoladowe, nawet tort Sachera się znalazł, ale jakaś cholera, można rzec, kazała mi wziąć dziwne białe ciasto z karmelem i toną orzechów laskowych w środku. Było twarde, ciągnące, a czekolady ani grama. Ból, pot i łzy, ale wspólnymi siłami udało się połknąć te pyszności. Morał z tego taki, aby zawsze ufać swojej intuicji i nie żartować w kwestii czekolady.
Na koniec jest zadanie, znajdźcie zdjęcie, które wygląda jakby nie do końca pasowało do opisu:)