Wiosna zawitała już nawet do nas, na Podlasie. Co roku wpatruję się w drzewa po drugiej stronie ulicy i i obserwuję, kiedy pojawią się na nich pierwsze oznaki długo wyczekiwanej wiosny w postaci pąków. Zawsze chciałabym móc zauważyć ten moment, w którym nie ma jeszcze nic, a chwilę potem drzewa są już zielone. Po wielu latach obserwacji doszłam prawie do perfekcji, a w tym roku udało mi się niemal uchwycić tę chwilę. W piątek nie było jeszcze nic, w sobotę było już coś – nieśmiałe zawiązki, w niedzielę było jeszcze więcej – zawiązki były większe. Dzisiaj, kiedy z rana spoglądałam przez okno, wiedziałam, że wiosna jest już u nas na dobre, bo te małe pączki zaatakowały dziko całe drzewa.

Skoro zima już za nami, a więc skończył się pewien etap, można pokusić się o kolejne podsumowania. Kolejne, bo w tym roku była już okazja do podsumowań, przynajmniej w okolicach Nowego Roku, a w moim przypadku zaledwie dwa tygodnie później, kiedy to znowu przeskoczyłam kolejny rok życia. Nie o moje podsumowania jednak chodzi, bo znacznie ważniejsze dokonania znalazły się na koncie małego Kieruska.

Tą wiosenną porą mały Stasio niepostrzeżenie skończył 5 miesięcy (słownie: pięć). Nie wiem kiedy, nie wiem jak, ale kiedy dzisiaj z rana spojrzałam na lodówkę, na której znajduje się jedno z pierwszych zdjęć Stasia, zdałam sobie sprawę, że on już nie jest tym małym noworodkiem, zupełnie niczego nieświadomą istotką, która przesypiała niemal 24 godziny na dobę.

Pięć miesięcy to ani długo, ani krótko, ale w rozwoju takiego malucha taki czas to niemal przeskok ewolucyjny. Od wiecznie śpiącego bobaska zamienił się w charakternego dzieciaczka, który z chęcią poznaje świat i ludzi, który chciałby wszystkiego dotknąć, złapać, wymiętosić i włożyć do buzi, który z łatwością wykonuje trik polegający na wkładaniu stopy do buzi (spróbujcie tego w domu w pozycji leżącej – to dopiero ćwiczenie), który uśmiecha się, kiedy jest szczęśliwy i tak wita swoich rodziców każdego poranka.

Stasio zaczął też już jeść różne warzywka i owoce ze słoika, a dotychczas tylko dynia i szpinak niespecjalnie mu podeszły.Banany uwielbia, a niedawno odkryłam, że to właśnie banany wpływają na poprawę jego nastroju w chwilach zwątpienia 🙂 Zamiast spać mały Kierusek woli się bawić, przekręcać z brzuszka na plecy, z plecków na brzuszek i na wszystkie strony. O jakież zdziwienie mnie ogarnęło, kiedy zamiast na macie znalazłam go pod stolikiem. Przeczołgał się czy jak? Pojęcia nie mam, ale jedno już wiem na pewno. Oka z niego spuścić nie można, bo to już nie mały Staś ze zdjęcia z lodówki. Nasz 5-miesięczny Staś to całkiem samodzielna istotka, która dopiero co odkrywa, że jest sobą i poznaje swoje możliwości. Z okazji swojej małej rocznicy zaskoczył nas nową umiejętnością, która sprawia, że śmiejemy się na całego. Ano Stasio wymyślił sobie, że niczym Angelina będzie nadymał swoje wydatne usteczka i dosłownie „pierdział” śliną na wszystko, co się rusza.

Dzielny synek nie zważa na nic i robi czasem kilkuminutowe występy, domagając się aplauzu należnego hollywoodzkim gwiazdom. A rodzice klaszczą, śmieją się i z podziwu wyjść nie mogą, że ten oto mały brzdąc takie harce nam odstawia. Przecież jeszcze niedawno był taki malutki…