Być może zdarzyło Ci się wyobrażać sobie, jakby to było być sławną osobą, dookoła której roztacza się aura wielkiego splendoru. Jakby to było, gdyby każdy Twój krok był śledzony przez paparazzi, a Twoje zdjęcia zdobiły okładki czasopism różnej maści. Gdyby ciężko byłoby Ci przejść ulicą bez zwrócenia na siebie najmniejszej uwagi, bo za każdym rogiem czaiłyby się osoby polujące na autograf czy na sam Twój widok. Być może z czasem człowiekowi zaczęłoby się wydawać, że pozuje na małpę w cyrku, podejrzewam jednak, że większość ludzi chciałaby poczuć na sobie oddech sławy chociaż przez 5 minut.
Powszechnie wiadomo, że droga do sławy niekoniecznie musi być prosta, a nikt jeszcze nie napisał żadnej książki, w której byłoby opisane know how tej sztuki. Dzięki naszej podróży odkryliśmy jednak, naszym zdaniem, uniwersalną receptę na to, by zostać celebrytą w Tajlandii. Żeby nie przedłużać niepotrzebnie, napiszę tylko, jakie 3 kroki są do tego potrzebne:
1. Wiek – poniżej roku.
2. Pucułowate policzki albo/lub rączki i nóżki jak serdelki.
3. Biały kolor skóry.
Proste, nieprawdaż? Szkoda tylko, że Stasio swoje celebryckie oblicze dojrzy dopiero za jakiś czas na zdjęciach, a chwile sławy umkną gdzieś w odmętach jego niemowlęcej główki. Prawda jest jednak taka, że białe bobasy wywołują w Tajach niekiełznane wybuchy pozytywnych emocji. Bez przerwy jesteśmy pokazywani placami, a ściślej rzecz biorąc, najmłodszy z Kierusków. Każdy chce dotknąć jego stopy, pogłaskać po rączce, rozśmieszyć i zwrócić jakoś uwagę bobasa. Robią mu zdjęcia, biorą na ręce i zachwycają się tym małym serdelkiem, a nam serce rośnie, jak na to patrzymy, a zwłaszcza na reakcje malca, który łatwo nawiązuje z każdym kontakt i odwzajemnia niemal każdy uśmiech. Pragniesz chwilowej sławy? Zabierz bobasa ze sobą, ale pamiętaj, żeby spełnić wymogi, które wymieniłam powyżej. Zauważyliśmy na przykład, że maluchy, które już chodzą, nawet takie ledwo powyżej roku życia, nie spotykają się już z takim zainteresowaniem.
Dzisiaj Stasio został gwiazdą w salonie masażu, gdzie zajął dumnie cały fotel i zachwycał wszystkich, którzy tam pracowali. Nie ma co, zdolniacha z tego naszego synka.
Jednak, tak jak wszystko, sława może szybko się znudzić, dlatego staramy mu się ją dawkować w rozsądnych ilościach, żeby sodówka nie uderzyła mu do głowy 😉
A kiedy nasz celebryta się zmęczy…